sobota, 20 listopada 2010

popatrzmy razem jak dzieje się nic

Jest taka prosta zasada: gdy na ekranie pojawia się pistolet, na pewno w którymś momencie wypali.
W najnowszym filmie Dagura Kári ("Noi Albinoi", "Zakochani widzą słonie") ta zasada też się sprawdza, tyle że pistoletem jest serce, tytułowe dobre serce.

Zaczęłam od końcówki, która być może trochę rozczarowuje, ze względu na przewidywalność właśnie, ale tak naprawdę mam wrażenie, że koniec jest w tym filmie najmniej ważny. Coś się kończy, coś się zaczyna, życie zatoczyło koło.
W obrazie islandzkiego reżysera chodzi chyba właśnie o uchwycenie kawałka trwania. O drogę, którą pokonujemy codziennie i o zmiany, jakie w nas zachodzą każdego dnia.
Film pokazuje nam wycinek z życia dwójki bohaterów, totalnie od siebie różnych, pochodzących z dwóch światów.
Lucas - młody, bez dachu nad głową, żyjący w kartonie z małym kotkiem, wręcz chorobliwie dobry.
Jacques - stary i zgorzkniały właściciel rozsypującego się baru, kóry odwiedza jedynie kilku stałych klientów.
W pewnym momencie los przecina ich drogi, a nowa znajomość, jak pewnie nietrudno się domyślić, zaowocuje trudną, ale i piękną przyjaźnią. Brzmi banalnie? Pewnie tak, ale film "Dobre serce" banalny wcale nie jest.
Dostajemy prostą historię, opowiedzianą bez zbędnych wzruszeń i wielkich momentów. Życie płynie swoim powolnym tempem, Lucas i Jacques uczą się mieszkać ze sobą, a przy tym sporo uczą się od siebie wzajemnie. Pojawia się kobieta. Pojawia się śmierć.
Dagur Kári już wcześniej dał się poznać jako twórca trochę zabawnych i trochę smutnych historii o pełnych uroku outsiderach. Jego najnowszy film być może nie zachwyca, ale ogląda się go z dużą przyjemnością. Duża w tym zasługa tytułowego duetu, zagranego przez Paula Dano i Briana Coxa.
Osobiście lubię takie historie, lubię momenty bez momentów. I pewne obrazy z "Dobrego serca" na pewno nie raz sobie przypomnę. Owczarek niemiecki siedzący przy barze i obrzucający mądrym spojrzeniem stałych bywalców. Pierwsza noc młodego Lucasa w domu Jacquesa, którą spędza na podłodze pod łóżkiem, tak jak wcześniej w kartonie, w którym mieszkał. Proza życia. Ale za to jak ładnie pokazana!

/Eliza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz